W chwili, gdy czytacie ten post, ja podróżuję po Islandii, polując na zorze polarną. W grze także zapolujmy trochę na światło, aby dodać jej trochę uroku, a nawet i mroku.
Czytaj dalej „LifeLike – Światło”
LifeLike – Poruszanie postacią
W LifeLike mamy Mapę , ścianę, ale pozostał kluczowy motyw: Poruszanie Postacią! Przyznam, że był to jeden z trudniejszych dla mnie fragmentów, gdzie pomogła mi dokumentacja dostarczona przez Unity.
Czytaj dalej „LifeLike – Poruszanie postacią”
LifeLike – Generowanie Mapy: Ściany i drzwi
W dzieciństwie na dyskotekach szkolnych zawsze byłem w grupie, która ściany podpierała zawodowo, ale to nie o tych ścianach mowa. W dzisiejszym odcinku uzupełnię ten pustostan w stanie developerskim o jakiekolwiek ściany. Wiecie prywatność dla wrogów, tajemnica, drzwi i takie tam! Zapraszam. Czytaj dalej „LifeLike – Generowanie Mapy: Ściany i drzwi”
Daj się poznać 2017 – LifeLike
Po weekendowym męczeniu “drugiej połówki” na temat klas postaci oraz moim sposobie na generowania map, postanowiłem tworzyć mapę kafelkową, z czego ściany, będą dostępne jako dodatkowy obiekt.
Let’s Begin!
Daj się poznać 2017
Po dłuższej przerwie i zmotywowany paroma wydarzeniami, w tym tytułowym konkursem “Daj Się Poznać 2017”, postanowiłem wrócić do sekcji programistycznej. Konkurs zainspirował mnie do pracy nad sobą i systematycznością przy “projektach do szuflady” .. znaczy na githuba 🙂
Czytaj dalej „Daj się poznać 2017”
Odkrywanie kawy
UWAGA:
WPISY NA TEMAT KAW SĄ DOSTĘPNE NA http://kawowipodroznicy.pl
Zapraszam 🙂
Pierwsza Kawa
Do napisania tego postu oraz nowego cyklu na blogu zainspirowało mnie parę wydarzeń, między innymi WroBlog 2016, wizyty w paru kawiarniach oraz eksperymentowanie z Aeropressem. Wpis ten powstaje w oparciu o moje własne doświadczenia, naukę i porady znajomych.
Historia
Moja przygoda z kawą zaczęła się wraz z pierwszą wizytą we Wrocławiu (wcześniej po prostu unikałem picia kawy). Moją pierwszą latte wypiłem we Wrocławskiej kawiarni Vinyl Cafe, miejscu z domowym klimatem i muzyką z płyt winylowych w tle. Nie był to czas, w którym zwracałem uwagę, skąd pochodziła kawa, ale właśnie akurat wtedy przestałem pić colę, a kawa była jedynym napojem, który dosładzałem cukrem (trzcinowym… so hipsta)
Parę miesięcy później, podczas przeprowadzki do Wrocławia, zaczęły się moje pierwsze eksperymenty z kawą (w postaci latte w proszu z mlekiem proszku). Wyglądało to jak latte, ale smakowało znacznie gorzej niż w kawiarniach. Zacząłem odwiedzać McCafe (to tu zaczynała się kultura, czyli tam gdzie kończyły się tłumy po Wieś Burgera:) ). Wizyty były na porządku dzienny, gdy mieszkało się w okolicach rynku (chadzam tam do teraz, ze względu na dobre Chai Latte i miłą, obeznaną i ładną obsługę ). Do kawalerki na ulicy Kazimierza Wielkiego przybyła też pierwsza kawiarka. Wciąż raczkujący kawosz, nabywałem i eksperymentowałem z kawami smakowymi z sieciówek (5 o’clock oraz Świat Kawy i Herbaty). Przyznam, że ich kawa miętowa i Chilli Chocolate z odpowiednią spienionym mlekiem potrafiły sprawić, że nie myślałem już o słodzeniu kawy, bo sama w sobie miała dobry smak. Przestałem też używać cukru pijąc kawę w kawiarniach. Nie były mi obce eksperymenty z przyprawami i innymi dodatkami; raz wychodziły, innym razem nie do końca. Największy przełom w odkrywaniu bogactwa kawy nastąpił gdy zacząłem zaopatrywać się w ziarna z lokalnych palarni (gdzie swoją drogą kawę parzą dobrze, ale kawy dobrej zaparzyć już nie potrafią, przynajmniej w oficjalnym punkcie). Wtedy nie miałem jeszcze młynka, więc prosiłem o zmielenie na miejscu (wybaczcie, jeszcze nie znałem różnicy między ziarnami mielonymi wcześniej, a tymi zmielonymi na chwilę przed zaparzeniem). Mimo tego wyczuwałem już całkiem sporą różnicę w smaku. Zdarzyło mi się również mieć przygodę z hipsterskim Bulletproof, czyli latte na oleju kokosowym. Następnym krokiem na drodze do ciemnej strony mocy była fascynacja włoską kawą, którą miałem okazję wypić w Bergamo, gdzie kawa była delikatniejsza, aromantyczna a dobrze spienione mleko doskonale podkreślało smak kawy. Zacząłem szukać w kawie czegoś więcej. Wpadłem po uszy w temat i chcę podzielić się swoją wiedzą, na temat kaw.
Sprzęt
Któregoś dnia, pod wpływem chwili, zamówiłem w sklepie internetowym CoffeeDesk (akurat trafiłem na dzień darmowej dostawy) Aeropress i Rhynoware (młynek). Po naprawdę wielu próbach dzielę się z Wami swoimi przemyśleniami, radami i oraz przepisami na kawę parzoną na gorąco oraz na zimno.
Mój Zestaw, który zakupiłem się składa się z :
– Aeropress (kryptonim: strzykawka), który swoją drogą mimo prostoty mechanizmu, nie ma na rynku odpowiedników od konkurencji (chyba że na chińskim aliexpress pod nazwą Airpress,który znajdziecie za podobną cenę). Urządzenie jest proste w budowie. Działanie niemal podobne, do strzykawki, gdzie zamiast igły, plastikowa tuba zakończona jest przykręcanym plastikowym filtrem, na którym umieszczony jest papierowy lub metalowy filtr. Z racji użytego materiału, Aeopress jest niemal odporny na wszelkie upadki, ubicia i inne niewielkie eksperymenty, które źle się mogą w kuchni skończyć.
– Filtry papierowe (można dokupić za kolejne grosze lub zakupić specjalne metalowe filtry).
– Plastikowego mieszadełka i Plastikowej łyżeczki (w sumie, rączką od łyżeczki) też <- tego nie ogarniam co to, ale średnio po polsku 😛
– Lejek, aby wsypać kawę do strzykawki, a nie obok
– Młynek do kawy (Rhynoware)
– Termometr do wody
Ciekawe Kawiarnie
Na koniec 1 części wpisu z cyklu kawowego, zaprezentuję 2 polecane kawiarnie. W ramach zwiedzania, w następnych częściach pojawią inne przybytki warte odwiedzenia.
- Vinyl Cafe – Wrocław, Ulica Kotlarska 35. – O niej wspominałem już w mojej historii Kawowej. Poza dobrą kawą, polecam również spróbować ich napój imbirowy. Najbardziej w tej kawiarni przyciąga kolekcja vinyli, które towarzyszą przy delektowaniu się dobrą kawą. Można też poczytać książkę oraz pograć w gry planszowe
- Motoracer Garage Coffee– Wrocław, Ulica Swojczycka 82 – Kawiarnię odkryłem, gdy ekspres do kawy, który mamy w firmie padł. Kawiarnia posiada naprawde świetną atmosferę. Co 2 tydzień w piątki organizowane są tam spotkania. Co najważniejsze, mają bardzo dobrą kawę. Przy okazji, są moim prywatnym lokalnym dealerem kaw z palarni. Szczególnie polecam u nich Flat White. Warto odwiedzić ze względu na miłą obsługę, dobry klimat oraz warsztat z starymi motocyklami. Miejsce, do którego chce się wracać, choćby tylko dla tego, by poobserwować, porozmawiać i popić do tego dobrą kawę. W tej kawiarni, dostałem też dobre rady, na temat parzenia kaw, za pomocą metod alternatywnych.
[vrview img=”https://szymonmotyka.pl/wp-content/uploads/2016/09/360_0160_Stitch_XHC.jpg” ]
Podsumowanie
Jeśli się spodobał wpis, zapraszam na część drugą, która będzie na temat przyrządzania kawy w aeropressie. Za pomoc w artykule dziękuje Agnieszce, za korekcje językowe i dobre rady
Palava Trip + Gear 360
Hej, tym razem pragnę się podzielić relacją z trasy na czeskie Morawy. Wpis jednak będzie obciążony filmami i zdjęciami w 360 za pomocą Samsung Gear 360 lub z telefonu S7 Edge, bo nawet nie miałem czasu wyciągnąć aparatu, choć parę zdjęć zrobiłem. Dodatkowo trochę Żywca oraz bohaterskości i przygód dnia codziennego.
Zapraszam więc na relację z Palava Trip
Bergamo
Wstęp
Hej, na starcie pragnę wspomnieć, ze teraz na blogu będę męczyć tymi wielkimi i małymi tripami. Tak jest z Bergamo, małym miasteczkiem. Takim Modlinem dla Mediolanu, czy Oslo Rygge dla Oslo, z tą ogromną różnicą, że jeśli nie znajdziecie transportu do stolicy, to macie co w tym mieście robić, podziwiać a także spacerować. A jest gdzie 🙂
Do Bergamo wybraliśmy się w 6 (o jedną osobę za dużo, by wypożyczyć środek transportu 😀 )
PREQUEL:
Warszawa.. Padbar… Pokemony oraz nowy obiektyw, który dostarczył dużą część zdjęć do obecnego wpisu, aaa i Kac Bergamo. I wszystko byłoby spoko, gdyby nie fakt.. że nowy Warszawski Padbar stracił totalnie klimat… Ale Pokemony wciąż dobre!
Dzień 1.
To jest najważniejsze. Samo wyjście z lotniska, które otoczone było pasmem gór zrobiło ogromne wrażenie na wycieczkowiczkach. Wiecie… wychodzicie z samolotu … a tu góry i miasto na szczycie (o tym później). Z lotniska do miasta dostaliśmy się pieszo z drobnymi przygodami… (tzn nikt z nas nie zauważył podziemnego tunelu dla pieszych, dopóki nie przeszliśmy na jego 2 stronę przez drogę, rondo, drogę szybkiego ruchu i poboczem). Mały bonus .. w Bergamo naprawdę ciężko o sklepy spożywcze i zimną wodę w butelce. Dolna część miasta przypominała obrazki, zdjęcia czy jakiekolwiek sceny, w których widzimy Włoskie klimaty.
McDonald
Pierwsze kulturalne miejsce, które znaleźliśmy był.. McDonald, w którym nie mieli mrożonej kawy, a panie przyjmujące zamówienia .. pojęcia o języku Angielskim.
Z ciekawych dodatków: McDonald w Bergamo zmienił Fast Food na Slow Food , a łazienki … lepiej mieć kogoś, kto wpisze kod do drzwi od zewnątrz, gdy będziemy chcieli się wydostać …
Wspinaczka
Jak wspominałem wcześniej, Bergamo nie jest samym lotniskiem, czy jak to niektórzy odkreślają „Bramą do Mediolanu”. Jest to połączenie 2 części :Starej (tej wyższej) oraz nowoczesnej dolnej. Z racji, że nasz meldunek był dopiero o 15, a do Bergamo dotarliśmy wcześnie rano, ruszyliśmy do tej górnej części (prawie jak Praga, tylko tutaj w włoskich klimatach). Schodki, strome ścieżki, oraz pierwsze, piękne widoki, które zaczynały się u podnóża:
Na górę prowadziły co najmniej 2 drogi : Schody i kolejka 🙂
Ale już pierwszy checkpoint oczarował widokami:
Miejsce, w którym widać było nowe miasto, pasma górskie, oraz ogromną motywację by wrócić tu po zmroku. Miejsce też przerwy i próby zamówienia zimnej kawy (cieszę się, że ten lód znalazł się jednak w kawie, przy tym poziomie języka angielskiego w Bergamo). Wiecie, nie mówię dobrze po Angielsku, ale tutaj to nawet z liczbami czy podstawowymi łącznikami mają problem. Zamówienie 2 kaw po angielsku bywało zareagowane przez oczy jak 5 złotych). W każdym razie.. Kawusia zacna, zwłaszcza przy tym upale i tych widokach. A co ważniejsze, to dopiero początek wspinaczki na Stare Miasto i punkty widokowe.
Plus mały bonus z góry:
Dzień 2.
Bardziej transportowy i poza miastowy był ów dzień.
Dotarcie na miejsce, względnie bliskiego miejsca, bo na 2 koniec jeziora wymagało od 2-3h w zależności od środków transportu. Bergamo->Sarnico->Iseo->Salzamo. Linia E z Bergamo (3.7 Euro) Potem 5 euro (w 2 strony) oraz na końcu pociąg.
Trochę żałowałem w tym dniu, że nie miałem żadnego środka transportu … jak motocykl 🙂 lub chociaż samochód . Jedyny minus wycieczek powyżej 5 osób (zawsze mogliśmy tą 6 osobę wrzucić do bagażnika). Dodajmy do tego tłumy na kładce i wszelkich głównych ulicach Salzamo (swoją drogą miasteczko wygląda, jakby żyło dla siebie poza okresem, w którym jest kładka do miasta na wyspie pośrodku jeziora).
Upały, przeźroczyste jezioro z górami w tle oraz dostęp do pizzy i past… mógłbym mieszkać w takich warunkach (nawet jakoś te upały bym wytrzymał).
No wiecie, moto, mała willa z basenem i winogronami (+ winnica) na które chyba jestem uczulony 🙂 i praca zdalna. Blisko lotnisko do polski i jest raj.
Byle nie okres w którym jest kładka, kolejki .. nawet do pociągów 🙂
Wieczorem Włoska Restauracja (Swoją drogą, ciężko było znaleźć miejsce, zwłaszcza dla 6 osób nawet o 22 w środku tygodnia. Troce żałuje ze nie spróbowałem jeszcze prawdziwie włoskiej Pasty, ale włoska Capriociosa różni się od tej, którą podają u nas w Polsce. chodzi o fakt, że nie jest oparta na szynce włoskiej.
Po kolacji zamiast wrócić do domu, wróciłem na nocne zdjęcia z długim czasie naświetlenia, do miejsca z 1 dnia, czyli do Starego Bergamo. Za obróbkę tych zdjęć, odpowiedzialna jest Asia Szymańska z Mageek, która odprawiła paro klikową Magię w Lightroomie i ładne zdjęcia zrobiły się niesamowicie ładne, a magia Bergamo utrwalona równie pięknie, jak widok z góry na miasto:
Swoją drogą, na górze były koncerty, ale już nie pamiętam z jakiej okazji 🙂 w każdym razie podziękowania dla Barierokowiczów za udostępnienie kawałku muru dla mnie i mojego aparatu, po to, aby powyższe zdjęcia powstały 😉
3 Dzień był powrotem 🙂
Podsumowanie w punktach:
- Włosi, a przynajmniej Ci w Bergamo mieszkający Włosi, są tragiczni w Angielskim. Nawet zamówienie 2 kaw bez pokazania tego na palcach było zareagowane oczami jak 5 ojro.
- Są bardzo spokojnymi kierowcami… kiedy widzisz w Polsce Ferrari i inne sportowe pojazdy na światłach, to jest duża szansa, że ruszą chociaż z piskiem opon…tam nie 🙂 tak jakby wszyscy jeździli na Eco 🙂
- Jest sporo jednośladów, a użytkownicy Moto Wrocław musieli by wrzucić zdjęcia 90% ludzi z komentarzami, jak oni są źle ubrani, że zdrapki itp 🙂
- Są mili
- Mają świetną kawę, do której tylko parę kawiarni w Polsce ma szansę się zbliżyć jakością i sposobem tworzenia.
- Mają niesamowite piękne kobiety 🙂
- I piękne jeziora
- I gorszą komunikację niż w Polsce czasami 🙂
- Warto mieć gotówkę, nie zawsze znajdziecie bankomat i nie wszędzie zapłacicie kartą 😉
Bonus z Żywca:
Żeby nie było, że cudze chwalę,a swoim gardzę. To po powrocie z Bergamo pojechałem do Żywca, gdzie zostałem „Porwany” na Hale Lipowską 🙂
Dzięki więc ekipie z Tweetup Geek na Italii. znaczy na wyjeździe oraz tej z Żywieckich Gór 🙂
I na koniec galeria zdjęć, które się też w artykule nie pojawiły.
p.s Jakby ktoś chciał na moto tam jechać lub ponownie lecieć , to jestem chętny do towarzystwa 🙂
Podróże pod prąd i pod wiatr
Witam po dłuższym czasie niepisania, olewania strony, fanpage oraz recenzji, które leżą w szkicach. Nie było okazji specjalnie nadrobić, a ci co znali mogli znaleźć moje wpisy na twarzoksiążce i video na yt. Dlatego powstał ten podsumujący ostatni okres wpis, głównie na temat podróży oraz trochę technologii. Miłego czytania i oglądania
Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać. - Terry Pratchett
Viking Tour + Moto mikołaje 2015
Hej,
Dawno nie pisalem, a jak juz cos poleciało, były to głównie wpisy podróżne… i wiecie co ?
Ten też będzie taki sam ale z małym dodatkiem : Relacja z Motomikołajów 2015