UWAGA:
WPISY NA TEMAT KAW SĄ DOSTĘPNE NA http://kawowipodroznicy.pl
Zapraszam 🙂
Pierwsza Kawa
Do napisania tego postu oraz nowego cyklu na blogu zainspirowało mnie parę wydarzeń, między innymi WroBlog 2016, wizyty w paru kawiarniach oraz eksperymentowanie z Aeropressem. Wpis ten powstaje w oparciu o moje własne doświadczenia, naukę i porady znajomych.
Historia
Moja przygoda z kawą zaczęła się wraz z pierwszą wizytą we Wrocławiu (wcześniej po prostu unikałem picia kawy). Moją pierwszą latte wypiłem we Wrocławskiej kawiarni Vinyl Cafe, miejscu z domowym klimatem i muzyką z płyt winylowych w tle. Nie był to czas, w którym zwracałem uwagę, skąd pochodziła kawa, ale właśnie akurat wtedy przestałem pić colę, a kawa była jedynym napojem, który dosładzałem cukrem (trzcinowym… so hipsta)
Parę miesięcy później, podczas przeprowadzki do Wrocławia, zaczęły się moje pierwsze eksperymenty z kawą (w postaci latte w proszu z mlekiem proszku). Wyglądało to jak latte, ale smakowało znacznie gorzej niż w kawiarniach. Zacząłem odwiedzać McCafe (to tu zaczynała się kultura, czyli tam gdzie kończyły się tłumy po Wieś Burgera:) ). Wizyty były na porządku dzienny, gdy mieszkało się w okolicach rynku (chadzam tam do teraz, ze względu na dobre Chai Latte i miłą, obeznaną i ładną obsługę ). Do kawalerki na ulicy Kazimierza Wielkiego przybyła też pierwsza kawiarka. Wciąż raczkujący kawosz, nabywałem i eksperymentowałem z kawami smakowymi z sieciówek (5 o’clock oraz Świat Kawy i Herbaty). Przyznam, że ich kawa miętowa i Chilli Chocolate z odpowiednią spienionym mlekiem potrafiły sprawić, że nie myślałem już o słodzeniu kawy, bo sama w sobie miała dobry smak. Przestałem też używać cukru pijąc kawę w kawiarniach. Nie były mi obce eksperymenty z przyprawami i innymi dodatkami; raz wychodziły, innym razem nie do końca. Największy przełom w odkrywaniu bogactwa kawy nastąpił gdy zacząłem zaopatrywać się w ziarna z lokalnych palarni (gdzie swoją drogą kawę parzą dobrze, ale kawy dobrej zaparzyć już nie potrafią, przynajmniej w oficjalnym punkcie). Wtedy nie miałem jeszcze młynka, więc prosiłem o zmielenie na miejscu (wybaczcie, jeszcze nie znałem różnicy między ziarnami mielonymi wcześniej, a tymi zmielonymi na chwilę przed zaparzeniem). Mimo tego wyczuwałem już całkiem sporą różnicę w smaku. Zdarzyło mi się również mieć przygodę z hipsterskim Bulletproof, czyli latte na oleju kokosowym. Następnym krokiem na drodze do ciemnej strony mocy była fascynacja włoską kawą, którą miałem okazję wypić w Bergamo, gdzie kawa była delikatniejsza, aromantyczna a dobrze spienione mleko doskonale podkreślało smak kawy. Zacząłem szukać w kawie czegoś więcej. Wpadłem po uszy w temat i chcę podzielić się swoją wiedzą, na temat kaw.
Sprzęt
Któregoś dnia, pod wpływem chwili, zamówiłem w sklepie internetowym CoffeeDesk (akurat trafiłem na dzień darmowej dostawy) Aeropress i Rhynoware (młynek). Po naprawdę wielu próbach dzielę się z Wami swoimi przemyśleniami, radami i oraz przepisami na kawę parzoną na gorąco oraz na zimno.
Mój Zestaw, który zakupiłem się składa się z :
– Aeropress (kryptonim: strzykawka), który swoją drogą mimo prostoty mechanizmu, nie ma na rynku odpowiedników od konkurencji (chyba że na chińskim aliexpress pod nazwą Airpress,który znajdziecie za podobną cenę). Urządzenie jest proste w budowie. Działanie niemal podobne, do strzykawki, gdzie zamiast igły, plastikowa tuba zakończona jest przykręcanym plastikowym filtrem, na którym umieszczony jest papierowy lub metalowy filtr. Z racji użytego materiału, Aeopress jest niemal odporny na wszelkie upadki, ubicia i inne niewielkie eksperymenty, które źle się mogą w kuchni skończyć.
– Filtry papierowe (można dokupić za kolejne grosze lub zakupić specjalne metalowe filtry).
– Plastikowego mieszadełka i Plastikowej łyżeczki (w sumie, rączką od łyżeczki) też <- tego nie ogarniam co to, ale średnio po polsku 😛
– Lejek, aby wsypać kawę do strzykawki, a nie obok
– Młynek do kawy (Rhynoware)
– Termometr do wody
Ciekawe Kawiarnie
Na koniec 1 części wpisu z cyklu kawowego, zaprezentuję 2 polecane kawiarnie. W ramach zwiedzania, w następnych częściach pojawią inne przybytki warte odwiedzenia.
- Vinyl Cafe – Wrocław, Ulica Kotlarska 35. – O niej wspominałem już w mojej historii Kawowej. Poza dobrą kawą, polecam również spróbować ich napój imbirowy. Najbardziej w tej kawiarni przyciąga kolekcja vinyli, które towarzyszą przy delektowaniu się dobrą kawą. Można też poczytać książkę oraz pograć w gry planszowe
- Motoracer Garage Coffee– Wrocław, Ulica Swojczycka 82 – Kawiarnię odkryłem, gdy ekspres do kawy, który mamy w firmie padł. Kawiarnia posiada naprawde świetną atmosferę. Co 2 tydzień w piątki organizowane są tam spotkania. Co najważniejsze, mają bardzo dobrą kawę. Przy okazji, są moim prywatnym lokalnym dealerem kaw z palarni. Szczególnie polecam u nich Flat White. Warto odwiedzić ze względu na miłą obsługę, dobry klimat oraz warsztat z starymi motocyklami. Miejsce, do którego chce się wracać, choćby tylko dla tego, by poobserwować, porozmawiać i popić do tego dobrą kawę. W tej kawiarni, dostałem też dobre rady, na temat parzenia kaw, za pomocą metod alternatywnych.
[vrview img=”https://szymonmotyka.pl/wp-content/uploads/2016/09/360_0160_Stitch_XHC.jpg” ]
Podsumowanie
Jeśli się spodobał wpis, zapraszam na część drugą, która będzie na temat przyrządzania kawy w aeropressie. Za pomoc w artykule dziękuje Agnieszce, za korekcje językowe i dobre rady