Obecnie powstaje wiele sporów, czy DLC (Downloadable content) są zmorą czy pożytkiem dla gier w aktualnym okresie. Są większe (np do Fallouta) i mniejsze (np  zbroja dla konia w ES: Oblivion). Są takie które wnoszą coś do fabuły, a także takie, które uzupełniają specjalnie utworzone luki w fabule (na czymś trzeba dorobić).  Jednak Bethesda Softworks jak i pare  innych producentów poważnie podchodzi do  płatnych dlc dla nowej generacji Fallout(nie koniecznie lepszej). Tak też w Fallout 3 mogliśmy podziwiać  np The Pitt (czyli postapokaliptyczny Prison Break).

W tym  wpisie skupie się na Fallout New Vegas. Jednej z najlepszych gier ostatniego czasu (Fallout 3 niestety daleki mu był do tego). Najlepszej ze względu na rozwinięte  motywy RPG i nieliniowość. Także DLC do tej serii są wysokiej jakości.

Po przejściu DLC do New Vegas oraz zainspirowany tekstem Piotra Grabiec na pgkrzywy.pl wyrażę swoją opinię na temat tych dodatków:

 

Dead Money

Pierwszy dodatek sprowadza naszego kuriera do przedwojennego kasyna Sierra Madre. Początek nie jest jednak tak łatwy, ponieważ sygnał radiowy do którego nasz bohater podążył okazał się pułapką. W rezultacie kończymy w opuszczonym miasteczku w mrocznym klimacie, fontanną, bez ekwipunku oraz z tajemniczą obrożą. Zadaniem naszym jest obrabowanie kasyna, a nie jest to łatwe zadanie. Nie dość że obroża może nas wysadzić pod wpływem fal radiowych to jeszcze naboi , broni oraz ekwipunku nie leży za dużo. Dodatkowym utrudnieniem są niezniszczalne hologramy oraz „Duchy” czyli wrogowie których trzeba porąbać by zabić.

Największym atutem tego dodatku jest klimat, poziom trudności oraz NPC i ich historia. Odkrycie historii kasyna, zagadki dostarczają dużo zabawy.

Ocena 5/6

Lonesome Road

Drugim na liście DLC jest ostatni wydany do New Vegas dodatek. Tym razem DLC za pomocą filozoficznych rozmów z Ulyssesem (innym kurierem spod flagi starego świata) za pomocą robota – który na czas przygody w Rozpadlinie towarzyszy naszemu bohaterowi. Tutaj, w przeciwieństwie do innych DLC, dialogi jak i klimat nie są  humorystyczne. Wręcz przeciwnie. Są poważne, a stylistyka otoczenia mroczna i ponura (np Rozpadlina, której historie poznamy w trakcie rozmów). Nie uświadczymy tu też wielu ścieżek-dodatek jest do bólu liniowy, co o dziwo nie przeszkodziło. Finał łatwo przewidzieć. Jak dla mnie – DLC  wg mnie najlepsze jakie powstało do New Vegas i mogę z czystym sumieniem polecić i zachęcić do przejścia. Aż żal było wracać do Mojave.
Ocena 6/6

 

 

Reszty Dodatków nie opiszę, mimo że  najgorsze nie były, to zdecydowanie odbiegały od powyższych. Jeśli wciąż jesteście nimi zainteresowani zapraszam do wpisu Piotrka, który podałem na początku artykułu.